.

Kiedy spotkasz uratowanego alkoholika, masz przed sobą bohatera. Czyha w nim bowiem uśpiony wróg śmiertelny. On zaś trwa obciążony swą słabością i kontynuuje mozolną swą drogę poprzez świat, w którym panuje kult picia. Wśród otoczenia, które go nie rozumie. W społeczeństwie, które sądzi, że ma prawo z żałosną nienawiścią spoglądać na niego z góry, jako na człowieka pośledniejszego gatunku, ponieważ ośmiela się płynąć pod prąd alkoholowej rzeki. Kiedy spotkasz takiego człowieka, wiedz, że jest to człowiek „w bardzo dobrym gatunku”!

Friedrich von Bodelschwingh (1831-1910)

Zakupoholizm

Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, co może stać się naszą chorobą czy uzależnieniem.
Bowiem wcale nie trzeba sięgać po używki – alkohol, papierosy, narkotyki, a być uzależnionym. Współczesne czasy znają bardzo różne i nawet dziwne przypadki i przypadłości ludzkie. Bo kto by pomyślał, że tak prozaiczna czynność, jaką są zakupy, może przerodzić się w obsesję. We wszystkim trzeba mieć umiar, ale zachowanie go czasami nastręcza problemów. A wtedy nawet powszednie kupowanie może okazać się manią, której ciężko jest się pozbyć, a która wymaga specjalistycznego leczenia i walki z nią.

Zakupoholizm to zachowanie, które objawia się nieustanną potrzebą kupowania i to nawet tych rzeczy, których się wcale nie potrzebuje. Często po tym człowiek zaczyna myśleć racjonalnie i zwykle żałuje dokonania zakupu, ale chęć nowości, a także towarzysząca każdorazowym zakupom euforia i stan uniesienia, jest na tyle kusząca, że nieustannie się do tego wraca. Czynność powtarza się zastraszająco często. Przeradza się w obsesję ciągłego bycia w sklepach i nieustannego pozyskiwania nowych dóbr, czy produktów. W przypadku, gdy nie można dokonać zakupów odczuwa się złość, rozżalenie, a nawet nie można zapanować nad swoimi emocjami. Ta przypadłość, którą potocznie określa się manią zakupów, bardzo utrudnia życie. Nieustannie bowiem myśli się o tym, codziennie nawet odwiedza butiki, czy hale sklepowe i wydaje pieniądze, zupełnie niepotrzebnie. Bowiem kiedyś naszego potrzeby kończą się, ale uzależnieni wcale umiaru nie znają. Nie wiedzą kiedy przestać, a może nawet wcale nie chcą, bo czemu niby mieliby zrezygnować z tak wielkiej przyjemności, z czynności, która sprawia, że poprawia się nam humor? Opamiętanie przychodzi dopiero wtedy, gdy sytuacja całkowicie wymyka się spod kontroli, kiedy normalne życie już nie jest możliwe, a nawet kiedy człowiek staje wobec problemów.

W dzisiejszych czasach każdy może złapać się na tym, że myśli o zakupach. Nic dziwnego, bo nieustannie słyszy się o promocjach, reklamach, sklepy zachęcają ciągle do kupowania czegoś nowego po atrakcyjnej cenie. Jednak większość potrafi zachować umiar i zaopatrywać się w to, co rzeczywiście jest niezbędne. Nie chomikuje ani produktów spożywczych, ani nie gromadzi coraz to nowych sprzętów. Robi to tylko wtedy, gdy realnie tego potrzebuje. Osoba, która jest zakupoholikiem, takich zahamowań nie posiada. Nie wie, kiedy przestać, nie zna umiaru. A pieniędzy zamiast przybywać, to ubywa. Zaczynają się wówczas problemy z płatnością, budżet domowy okazuje się pękać w szwach, a nawet w ogóle może nie być funduszy na dalsze życie. Osoba, postawiona pod murem, w sytuacji bez wyjścia, może uciekać się do zaciągania coraz to nowych kredytów, a tym samym wpędzać siebie w błędne koło. Cierpi na tym także i rodzina, nawet związek, w którym ewidentnie coś zaczyna się psuć, gdy nie ma czasu dla partnera. Ciągle przecież myśli się o odwiedzaniu sklepów, a nie o poprawieniu relacji w domu. Zakupoholicy często uświadamiają sobie swój problem, gdy ich sytuacja jest opłakana. Ścigają ich banki, które domagają się spłaty długów, a małżeństwo albo wieloletni związek po prostu się rozpadają. Chwilowe przyjemności, które płynęły z zakupów, nie potrafią poprawić już humoru. Potrzebna jest pomoc.

Zakupoholizm jest przypadłością, uzależnieniem, które wymaga leczenia. Nie można się go pozbyć zażywając środki farmakologiczne, ale można pracować nad sobą i nad swoją własną psychiką. Uświadomienie problemu jest pierwszym krokiem w walce z manią zakupów, gdy tego zabraknie, nie ma szans na wygranie. Niezwykle pomocni w walce z zakupoholizmem są psycholodzy i terapeuci, którzy pracując z pacjentem, doprowadzają jego osobę do równowagi. Samodzielność często nie przynosi efektów, choć nikt jej nie odradza.

Nie trzeba sięgać po używki, aby okazało się, że trzeba poddać się terapii. Nie trzeba być chorym w sensie fizycznym, aby trzeba było się leczyć. Są osoby, które potrzebują pomocy, bo ich słaba psychika nie poradziła sobie nawet z prostą czynnością. Powszednie i prozaiczne zakupy stały się uzależnieniem. W dzisiejszym świecie człowiek bowiem szuka przyjemności. Zapomnienia o kłopotach i lękach, smutkach, które może nieść codzienne życie. Chwile błogości, zadowolenie, euforii, czy wreszcie po prostu poprawę samopoczucia daje buszowanie po sklepach i robienie zakupów. Nawet nie zauważy się, kiedy ta czynność wejdzie na stałe do planu dnia, a nawet nie będzie można bez niej żyć. Błędne jest myślenie, że mania kupowania dotyczy tylko kobiet. Mężczyzn nie omija także i ta przypadłość. Każdy może być uzależniony, bo nie ma w tej kwestii podziału na płeć, wiek i zasób portfela…

Kultura nadmiaru
Żyjemy w kulturze nadmiaru – możliwości, szanse, decyzje do podjęcia, style życia, produkty do kupienia wreszcie. Funkcjonujemy w poczuciu ciągłego niedosytu, niespełnienia, bo zawsze można lepiej i więcej, coraz więcej – więcej doświadczeń, wyzwań, więcej ubrań,więcej rzeczy,więcej przedmiotów. Żyjemy w świecie,w którym dominuje zjawisko mentalności konsumenckiej, podszytej myśleniem magicznym. Spełnienie,satysfakcja,radość, zadowolenie, szczęście są coraz trudniej osiągalne, coraz bardziej oddalone choć nadal bardzo ich pragniemy.  Brodząc w rzeczywistości pełnej złotych cielców, szukając chwili szczęścia i ulgi, trafiamy na to, co daje ich namiastkę,zastępnik,substytut – dobra materialne. Ich posiadanie to dobrodziejstwo, wyraz łaski losu, a zarazem dowód własnej mocy i siły. Zdobywanie rzeczy staje się sensem i celem życia. Ale czy warto za wszelką cenę przekraczać granice, aby potem na spokojnie usiąść z dystansem i zadać sobie pytanie- Czy było warto? Czy to jest mi potrzebne? Czy to jest moje spełnienie? Czy aby nie za dużo, nie za wiele? Co ja z tym zrobię? Co mi to daje? Co zastępuje? Potem ogarnia nas smutek i żal, przygnębienie i rozpacz. Znowu pustka...
I znowu trzeba ją czymś wypełnić. I znowu zaczyna się "Błędne Koło".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz