.

Kiedy spotkasz uratowanego alkoholika, masz przed sobą bohatera. Czyha w nim bowiem uśpiony wróg śmiertelny. On zaś trwa obciążony swą słabością i kontynuuje mozolną swą drogę poprzez świat, w którym panuje kult picia. Wśród otoczenia, które go nie rozumie. W społeczeństwie, które sądzi, że ma prawo z żałosną nienawiścią spoglądać na niego z góry, jako na człowieka pośledniejszego gatunku, ponieważ ośmiela się płynąć pod prąd alkoholowej rzeki. Kiedy spotkasz takiego człowieka, wiedz, że jest to człowiek „w bardzo dobrym gatunku”!

Friedrich von Bodelschwingh (1831-1910)

Syndrom Piotrusia Pana

ZWIERZENIA PIOTRA

Gdy piłem nałogowo,  często słyszałem od żony, że zachowuję się jak duże dziecko. Najpierw traktowałem to jako obrazę .Później  uszczypliwość. W końcu uznałem, że małżonka zazdrości mi mojego wyluzowania  i dowcipu . Przestałem pić, a żona  oswojona z moją abstynencją znów zaczęła zarzucać mi niedojrzałość. Ponieważ uważałem sie już wtedy za wielkiego speca od alkoholizmu  i wszystkiego co możliwe stwierdziłem, że jest to „ śpiewka” osoby współuzależnionej, która wymaga szybkiej terapii. Inaczej  nasze małżeństwo może nie przetrwać takich toksycznych zachowań! Przestraszona żona zgłosiła się do terapeuty.  Okazało się jednak, że jej uwagi to nie jest złośliwość ale bolesna PRAWDA! Dlaczego?

Bo unikam odpowiedzialności  i zobowiązań . Wzbraniam się przed tym jak mogę! Obrażam, gniewam, dąsam, nie odzywam, nie przyznaję do błędu, spieram. Ciągle szukam by ktoś mnie w czymś wyręczył.Uciekam od dorosłości tym razem już nie na wagary czy w alkohol ale przed komputer a czasem nawet na miting chodząc tam sześć razy w tygodniu. Faktycznie. Zauważyłem, że znów migam się przed codziennością. Zasłaniałem się : złym samopoczuciem,  depresją,  głodem alkoholowym. 

Mam piekło, a tu ktoś czegoś ode mnie chce! Przecież nie piję ! Dajcie mi wszyscy spokój! Żądam od rodziny szacunku czyli…..opieki i matkowania. Żądam pomocy czyli ….pobłażliwości i braku wymagań!
Co  się dzieje ? Redaktor specjalizujący się w problematyce uzależnień napisał mi kiedyś : trzeźwiejący alkoholicy wiedzą WSZYSTKO  o alkoholizmie ale niewiele o życiu. Oto problem.  

 Przypadkiem przeczytałem ostatnio tekst o psychologicznym syndromie Piotrusia Pana, nigdy nie dojrzewającego chłopca, który jak w powieści J.M Bierie wiele zaczyna ale mało kończy. Obiecuje ale nie dotrzymuje słowa. Znaki rozpoznawcze? Ciągłe zmęczenie i potrzeba odprężania, szybkie zakochiwanie się, fascynacja tym co ekstremalne : sportem, ryzykiem, upodobaniem do drogich produktów,skrajny egoizm i egocentryzm,strach przed przyszłością,niechęć do decydowania, fantazjowanie, wieczne szukanie przyjemności i przedkładanie ich ponad obowiązki. Ale  kiedyś w końcu trzeba DOROSNĄĆ! Przestać zwlekać, odkładać na później, szukać wymówek do codziennych  działań. Życie nie składa się tylko z chodzenia na mitingi i niesienia posłania. 

Chodzi o to by zacząć samodzielnie, bez mamy, taty, bez sponsora, bez terapeuty stawiać
w końcu odpowiedzialnie krok za krokiem. Decydować i pracować na własny a nie cudzy rachunek. Nie szukać  przeszkód i winnych dookoła ani rozglądać się za wyręczającą nas pomocą ,nie szukać spódniczki mamusi, aby się nią otulić i podeprzeć.  Niewielu z nas podejmuje taką próbę. Nie lubimy konfrontacji z rzeczywistością. Nie lubimy dowiadywać się, że nasze relacje ze światem są CHORE i wymagają zmiany. Łatwo jest mówić teatralnie o swoim egoizmie  w rzeczywistości wzmacniając swój egocentryzm. Gdy słucham podczas mitingów  melancholijnych opowieści o tzw „trudnym czasie” mam ochotę  je brutalnie przerwać! Bo czym innym jest UŻALANIE SIĘ NAD SOBĄ jeśli nie  skupianiem uwagi na  swoim ego? Przemilczanie takich zachowań nie jest dla mnie ćwiczeniem tolerancji ale  wady o nazwie OBOJĘTNOŚĆ.   Własne samopoczucie nie jest najważniejsze na świecie!  Nie wypada, żeby dorosły facet publicznie rozczulał się jak dziecko nad samym sobą! Mężczyzna  nie może  na spotkaniach gniewać się, dąsać  i pieprzyć głupoty niczym mały dzidziuś! Jeśli coś jest żałosne to to, że rodzina wciąż nie może na mnie liczyć. Kiedyś  ze względu na promile . Teraz z powodu chronicznego fatalnego samopoczucia i nieróbstwa!  

Problemy są dla DOROSŁYCH, są wizytówka DOROSŁOŚCI. Trzeba nauczyć się o nich dojrzale  myśleć, mówić i rozwiązywać je.


 Dziecko sobie z tym nie poradzi. Jeśli doczytałeś do tego miejsca pomyśl, może sam jesteś Piotrusiem Panem? Jeśli dorastałeś w rodzinie z fizycznie lub psychicznie nie obecnym ojcem oraz nadopiekuńczą matką…………… Jeśli o mnie chodzi, wychowałem się bez taty w gronie nadskakujących mi kobiet. Chłopca w dorosły świat najlepiej wprowadza  mężczyzna. Jeżeli w dzieciństwie zewsząd otaczały cię tak jak mnie  mama, babcia, ciocia  to byłeś pozbawiony męskich wzorców. Dziewczyny w dobrej wierze próbowały  nadrobić nam braki przez co były nadopiekuńcze a my staliśmy się pępkiem świata. Panowie i Panie ! Alkoholicy i alkoholiczki!  Jakże uzdrawiające jest POZNAWANIE SAMEGO SIEBIE. Kim Jestem? Dlaczego taki jestem? Nie ma co nienawidzić siebie za lenistwo, strach, nieporadność czy obżarstwo.  Trzeba je zrozumieć .  Większość naszych zachowań jest tak silnie zautomatyzowana, że nie mamy absolutnie żadnych szans na zmianę  bez pomocy SIŁY WIĘKSZEJ . Ta siła to jednak nie jest BOZIA do której składamy jak dzieci rączki prosząc by wszystko za nas zrobiła. 

Bóg na szczęście nie jest osobą współuzależnioną!


Sytuacja jest taka : samo się nic nie zmieni!

Nie możemy całe życie trzymać się najpierw „mamy spódnicy” a teraz wykorzystywać egoistycznie partnera, wspólnotę czy Anioła Stróża! Nasza nieporadność i beztroska nie jest nieuleczalna.  Trzeba nam zastępować dziecinne myślenie, odczuwanie i zachowanie czymś bardziej odpowiednim i adekwatnym do naszego wieku. To co robić konkretnie? A wyciągnij samodzielnie jakiś wniosek dla siebie! Choćby  z tego tekstu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz