TRUDNE ŻYCIE Z TRZEŹWIEJĄCYM ALKOHOLIKIEM.
Partnerkom alkoholików wydaje się, że jakby on przestał pić, to ich życie zamieniłoby się w sielankę.
Agata
czas trzeźwienia swojego partnera określa tak: nuda, stagnacja,
izolacja. Do znajomych nie wyjdziesz, bo zaraz na stole pojawi się
alkohol a wtedy on będzie się czuł jak trędowaty, inny, gorszy. Znowu
będzie
musiał tłumaczyć się, że jest na terapii i dlatego alkoholu do ust nie
bierze.
Przyjaciele pytali Agatę i Marka: Co się z wami dzieje? Dlaczego nas
unikacie? Szczera odpowiedź brzmiałaby: Nie chodzimy na imprezy, bo
Marek boi się, że nie wytrzyma i sięgnie po alkohol, a wtedy znowu się
stoczy. Dopóki pił i zataczał się na ulicy, nie określał siebie
alkoholikiem, ale jak poszedł na terapię, to już musiał nazwać rzeczy po
imieniu. Nie był gotowy, żeby powiedzieć wszem i wobec: "Sorry jestem
alkoholikiem".
Wszystko na jedną kartę
Pewnego dnia wybrali się na urodziny kolegi. Marek
do nikogo się nie odzywał, był rozdrażniony i ciągle pytał, kiedy idą do
domu. Szybko wyszli z imprezy, a on całą drogę krzyczał, że Agata go
nie rozumie, nie wspiera, że dla niego bycie wśród pijących jest zbyt
dużą pokusą, że aż go wszystko w środku boli od powstrzymywania się od
picia.
- Wyobrażałam sobie, że będzie jak dawniej, tylko
on zamiast piwa, będzie sączył wodę z lodem i cytryną. A on zrobił
rewolucję w naszym życiu - mówi Agata.
Przed terapię prowadzili dom otwarty, śniadania
jadali na mieście, weekendy spędzali ze znajomymi. Teraz siedzieli w
czterech ścianach. Agata jest grafikiem komputerowym, wiele zleceń
wykonuje w domu. - Ale przychodzi moment, że chcę z niego wyjść. Pójść
na wystawę, spotkać się z przyjaciółmi. Jak wychodzę sama, to on
narzeka, że ciągle gdzieś latam, że czuje się samotny. Rozumiem, że dla
niego to trudny okres. Musi mieć czas, żeby dojść do ładu sam ze sobą.
Ale dlaczego ja mam za to płacić? Coraz częściej myślę, że nie dam rady
wszystkiego podporządkować jego terapii, że chcę mieć własne życie -
mówi Agata.
Na początku terapii należy unikać sytuacji, w których będzie alkohol.
One uruchamiają głód alkoholowy. A to jest niebezpieczne. Zarówno
partner, jak i uzależniony, decydując o terapii muszą się liczyć z
ograniczeniem kontaktów towarzyskich, którym towarzyszy alkohol. Gdzieś
po roku, dwóch latach terapii abstynent powinien oswoić się z sytuacją,
że alkohol istnieje, chociaż dla niego jest zakazany. Musi nauczyć się
żyć z tym, że ludzie obok niego piją.
Wsparcie nie może być rozumiane, jako całkowite
podporządkowanie się leczeniu drugiej osoby. To kwestia szukania
alternatywnych sposobów spędzania czasu. Czasami partnerka może iść sama
na spotkanie,
może napić się alkoholu, bo to nie ona jest uzależniona. Trzeźwiejący
partner nie powinien jej tego zabraniać. A z drugiej strony partner
uzależnionego nie może mówić, że ty się leczysz, więc cierp, a ja robię,
co chcę. Jeśli ludziom na sobie zależy, to szukają kompromisów.
Wychodząc z nałogu potrzebna jest współpraca, rozmowy, zrozumienie.
Dobrze jest jeśli myślą, że to ich wspólna sprawa.
Jak mąż Doroty pił, to dostawał małpiego rozumu:
podrywał inne kobiety na jej oczach, wyzywał ludzi na ulicy, rzucał się
do bitki. Wtedy Dorota schodziła mu z drogi. A on siedział i mówił, jaka
to jest z niej kur.... W końcu zasypiał na kanapie w ubraniu, a ona
zamykała się w sypialni i płakała. Albo całą noc nie mogła zasnąć, zanim
on nie wrócił do domu. Zdarzało się, że wracał nad ranem. Następnego
dnia nie był w stanie powiedzieć, gdzie spędził noc, bo nie pamiętał.
Znosiła ten koszmar, bo jak już wytrzeźwiał, to był do rany przyłóż. Na
przeprosiny kupował jej kwiaty, robił śniadanie, razem jechali na zakupy
albo szli do kina.
- Chciałam, żeby już zawsze tak było. Wyobrażałam
sobie, jakim cudownym byłby mężem i ojcem gdyby tylko przestał chlać -
mówi Dorota.
Kiedyś nad ranem przyszedł pijany. Dorota stanęła
mu na drodze, żeby zapytać, gdzie był. Powalił ją na ziemię i skopał.
Był w amoku. Jakoś udało jej się wyrwać i uciec do sąsiadki. Potem
zamieszkała u swojej matki. A on tłumaczył się, że nic nie pamięta.
Po dwóch tygodniach zadzwonił do Doroty, żeby go
ratowała, bo sam sobie nie da rady. Jak weszła do domu, to nie poznała
własnego mieszkania. Wszędzie walały się butelki po alkoholu, na
podłodze była breja z rozlanej wódki i resztek jedzenia. Zamówiła do
domu odtrucie alkoholowe, lekarz podłączył mu kroplówkę i dał środki
uspokajające. Została, żeby go ratować. Kiedy po kilku dniach doszedł do
siebie, postawiła ultimatum - albo terapia, albo rozwód.
Poszedł na terapię. Grupę miał dwa razy w tygodniu, potem jeszcze spotkania z terapeutą i psychiatrą (zaczął leczyć depresję), a czasami w
sobotę dodatkowe zajęcia, a to z asertywności, a to z nawrotów. Dorota
cieszyła się, że tak się angażuje. Myślała, że teraz będzie już tylko
dobrze, niech tylko wzmocni się w swojej abstynencji, a wtedy może
zaplanują dziecko.
Alkoholik w domu
Wychodzenie z alkoholizmu to długi, skomplikowany i bolesny proces. Jedną (ale nie jedyną) z przyczyn powstania uzależnienia są trudności interpersonalne (między innymi problemy z wyrażaniem uczuć). Osoba uzależniona często odczuwa lęk przed bliskością.
Alkoholizm jest chorobą zaprzeczeń, elementem leczenia jest „odkłamanie” siebie i swojego życia.
Wychodzenie z uzależnienia przypomina trochę sytuację powrotu do domu z dalekiej podróży, kiedy pamięta się stare kąty, ale po powrocie wszystko wygląda inaczej: dzieci wyrosły, w domu zaszły różne zmiany, do których trzeba się przyzwyczaić i na nowo włączyć w nurt życia rodziny. „Suchy” alkoholik to taki, który przestał pić, ale poza tym niczego w sobie nie zmienił. Do tej pory alkohol był sposobem na życie, panaceum na wszystkie problemy, tarczą, która chroniła go przed światem i ucieczką od wszystkiego, co trudne. Suchy alkoholik to ktoś, kto nie wypracował sobie alternatywnych sposobów radzenia sobie z rzeczywistością, nie nauczył się wyrażać uczuć i najczęściej nie uwolnił się od lęku przed światem. W związku z tym życie z trzeźwym alkoholikiem, ale takim, który nie dokonał „autoreformy”, jest zazwyczaj bardzo trudne dla niego samego i dla jego najbliższych.
Rozpoznanie mechanizmów współuzależnienia - leczenie osoby uzależnionej zaczyna się od uznania przez nią, że jest chora i wymaga leczenia. Podobnie jest z rodzinami alkoholików. Dla nich równie ważne jest rozpoznanie mechanizmów współuzależnienia. Kiedy partner nadużywał alkoholu, całe życie rodzinne koncentrowało się głównie wokół niego, to on i jego sprawy (łącznie z tym jak go chronić przed światem i przed nim samym) były najważniejsze. W procesie trzeźwienia alkoholika ważne jest dokonanie zmian również u partnera uzależnionego. Zmiany te polegają na uczeniu się dystansowania od problemów, rozpoznawanie i koncentrowanie się na potrzebach osoby współuzależnionej, rozwijania zainteresowań i pasji.
W naszym społeczeństwie funkcjonuje stereotyp „żony alkoholika”: osoby smutnej, zastraszonej i zaniedbanej. Przełamywanie tego wzorca, odnajdowanie wewnętrznej siły i niezależności od zachowania i problemów osoby leczącej się z uzależnienia, pomaga również alkoholikowi. Kiedy zmienia się jedna osoba należąca do systemu rodzinnego, zmienia się razem z nią cały system. Inaczej mówiąc, zmiany jakie zachodzą u partnera osoby uzależnionej, mogą zachęcić do dalszych zmian ją samą.
Natomiast podtrzymywanie nawykowych zachowań, np. nadopiekuńcza postawa wobec alkoholika, może działać demotywująco.
Istnieje wręcz konieczność wypracowywania nowych schematów postępowania w rodzinie - partnerom alkoholików paradoksalnie też trudno jest odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Do tej pory wierzyli, że jedynym ich problemem jest picie małżonka i wszystko się zmieni, kiedy alkohol raz na zawsze zniknie z ich życia. Ale kiedy ten rzeczywiście znika, okazuje się, że razem z nim nie znikają problemy, a oni sami czują się gorzej niż wcześniej. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ wszyscy funkcjonowali w ramach utartego schematu. Zwykle to parter pijącej osoby faktycznie zarządzał domem i był odpowiedzialny za rodzinę. Dzięki temu czuł się ważny i potrzebny. Nagle jego czy jej dominująca rola się zmienia. Trzeźwiejący alkoholik zwykle chce zająć należną mu pozycję, włączyć się w życie rodziny. Ponieważ wcześniej tego nie robił, często dochodzi do spięć; jego bliscy uważają, że „ciągle się czepia, wtrąca się do wszystkiego”. Stare role już nie funkcjonują, a nikt jeszcze nie wypracował nowych wzorców zachowań.
Nikt nie może zrobić za alkoholika tego, co on powinien zrobić sam. Nie można przyjmować lekarstw za chorego i oczekiwać, że pacjent wyzdrowieje. Decyzja i działanie muszą być powzięte przez samego alkoholika, z jego własnej woli, jeżeli leczenie ma mieć trwały skutek. Zadziwiające, jak alkoholik potrafi panować nad całą rodziną, szczególnie żoną lub matką. Ciągle pije, a rodzina krzyczy, płacze, błaga, modli się, grozi lub zachowuje całkowite milczenie. Stara się wszystko ukrywać, bronić i osłaniać alkoholika przed skutkami jego picia. Jeśli alkoholik nadal zachowuje się jak "bożek", to dlatego, że rodzina nie jest w stanie przeciwstawić się jego postawie i właśnie przez to utwierdza go w błędnym mniemaniu o własnej "wszechmocy". Rodzina musi nauczyć się, jak się temu przeciwstawić, gdyż w przeciwnym przypadku sama zostanie zniewolona przez tę chorobę, stwarzając sobie poważne problemy emocjonalne i psychiczne.
Często życiowym partnerom wydaje się, że jak
alkoholik przestanie pić, to wszystko jakoś się ułoży. Tymczasem samo
nic się nie dzieje.Samo się nic nie ułoży. Żeby się poukładało, trzeba w to włożyć wiele pracy.
Picie bardzo często jest ucieczką przed problemami, ale nigdy ich nie
rozwiązuje. Jak alkoholik trzeźwieje, to w końcu musi się z nimi
zmierzyć. Problemy nawarstwiają się też przez picie. Jak zacznie
terapię, to przecież nie od razu da sobie ze wszystkim radę. A to jest
przytłaczające i życie bez picia staje się nieznośne. A do tego zabrakło
czegoś, co rozładowywało napięcie.
Trzeźwiejący alkoholik czasem może też stać się
ponury, depresyjny, rozdrażniony, kłótliwy. A wtedy bliscy mówią: miało
być lepiej, a jest źle, nie tak sobie to miało być. W wielu
związkach pojawia się rozczarowanie. Partnerzy zastanawiają się, jak
długo będzie to trwało, czy dam sobie radę.Bardzo ważne jest, żeby partner uzależnionego nie został sam ze swoimi problemami. Na sesjach rodzinnych można porozmawiać o swoich oczekiwaniach i odczuciach, a także wspólnie zastanowić się jak rozwiązać problemy. Żeby zrozumieć, co dzieje się w życiu partnera, ale też zrozumieć siebie i swoje emocje, warto zdecydować się na terapię dla współuzależnionych. Terapia, nawet jeśli nie zawsze jest łatwa, zawsze daje szansę zmian na lepsze.
Kiedy mąż lub partner pije, żona, która jest osobą współuzależnioną, opiera swoje funkcjonowanie emocjonalne głównie na lęku. Ten lęk koncentruje się na dwubiegunowym przewidywaniu – czy partner się napije, czy się nie napije. Lęk często miesza się z realnym strachem dotyczącym biegunowego widzenia rzeczywistości – oba jej warianty przynoszą ulgę: „napił się” generuje myśli, emocje i zachowania oparte na „a nie mówiłam” czy „nareszcie mam to już za sobą”, zaś „nie napił się” – „będzie trochę spokoju” czy „teraz już będzie dobrze”. Mimo że takie życie przynosi wiele cierpienia, frustracji, żalu i złości, dzięki wtłoczeniu go w stały, powtarzalny cykl picia, i chwilowej abstynencji – staje się możliwe do zniesienia, przewidywalne, znane. Osoba uwikłana w ten cykl, pytana o własne problemy, na pierwszym miejscu wymienia picie partnera/męża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz