Komfort picia
Choroba
alkoholowa, jak każda inna, ma swoje określone objawy i przebieg. W
wielu klasyfikacjach i opisach wyróżniane są poszczególne etapy rozwoju
alkoholowego problemu, ważnym przy tym pojęciem pozostaje bardziej chyba
potoczny termin komfort picia.
Czym są koszty picia?
Kosztami
picia nazywamy wszelkie negatywne konsekwencje (nad)używania alkoholu.
Pojęcie to jest bardzo szerokie - do kosztów picia zaliczyć można
zarówno porannego kaca, jak i ostateczny rozpad związku uczuciowego czy
całej rodziny. Do tej grupy zjawisk należą spowodowane piciem problemy
zdrowotne i wszelkie związane z nim wydatki finansowe (zakupy alkoholu,
pokrywanie wszelkich szkód, a nawet koszty opieki zdrowotnej w
przypadku, kiedy picie spowoduje w końcu rozstrój zdrowia).
Jeśli
alkoholik, z powodów związanych z alkoholem umiera, również śmierć
zaliczyć można do poniesionych kosztów picia. W chorobie alkoholowej, od
jej początku do fazy zejściowej koszty picia są zawsze w tej czy innej
formie obecne i z zasady z upływem czasu bardzo szybko wzrastają.
Warto
podkreślić, że koszty pijaństwa ponoszą także (a może przede wszystkim)
osoby bliskie pijącego, o czym wspomnę jeszcze w dalszej części wpisu.
Komfort
picia trwa, dopóki pijący nie ponosi negatywnych konsekwencji własnego
pijaństwa lub też konsekwencje te są tak mało znaczące, że wszelkie
alkoholowe wyskoki nadal kojarzą mu się wyłącznie z beztroską rozrywką.
Jeśli z piciem związane są same przyjemności, alkoholik nie ma powodu do
porzucania nałogu, tym bardziej, że na tym etapie zwykle nie zdaje
sobie sprawy z własnego uzależnienia. Jest w stanie ostro pić,
jednocześnie pracować, poświęcać się nawet jakiemuś (poza piciem) hobby i
do pewnego stopnia czerpać satysfakcję z wielu dziedzin życia. Dlatego
wszelkie uwagi na temat związanego z piciem ryzyka uważa za absurdalne,
nierzadko w odpowiedzi przytaczając liczne przykłady własnego kwitnącego
zdrowia: „bawiliśmy się do piątej rano, a o siódmej byłem już w pracy,
jaki tam ze mnie alkoholik…”, itd.. Często bezkrytycznie chwali się
własną alkoholową wydolnością, nie zdając sobie sprawy z faktu, że
rozwijająca się, duża tolerancja alkoholu jest jednym z pierwszych,
ostrzegawczych objawów postępującego uzależnienia.
Komfort
picia to jednak zjawisko wykraczające znacznie poza osobisty obszar
działania i przeżywania osoby pijącej. Wielki udział w kształtowaniu
klimatu wokół codziennego pijaństwa ma otoczenie alkoholika. Rodzina i
wszelkie inne osoby bliskie pijaka często kreują warunki, w których
alkoholik czuje się jak przysłowiowy pączek w maśle. Mój bliski kolega
nieraz wspomina jak teściowa, w odpowiedzi na prośbę o przyniesienie
ćwiartki wódki, po powrocie ze sklepu z iście matczyną czułością
wręczała mu popularną „siódemkę” (butelkę o pojemności 0,75 litra).
Dopóki otoczenie pijącego nie dostrzega narastającego problemu
oczywistym jest, że w geście przyjacielskich, wzajemnych uprzejmości, na
wiele różnych sposobów niejednokrotnie ułatwia mu pijaństwo, wspierając
alkoholowe inicjatywy integracyjne, finansując zakupy alkoholu,
usprawiedliwiając wszelkie idiotyczne, pijackie wybryki, bagatelizując
skutki picia itd. Na tym etapie chory nierzadko spostrzegany jest przez
otoczenie jako niezwykle w towarzystwie ceniony inicjator i katalizator
rozrywki, maskotka i wodzirej, a wszelkie ewentualne komentarze jego
skłonności do napojów wyskokowych sprowadzają się do niewinnej frazy: on się lubi napić.
Pijąca
z uzależnionym mężem żona doskonale podnosi komfort jego picia. Mąż nie
tylko zyskuje wdzięczne, przyjazne i pełne wyrozumiałości towarzystwo
do kielicha. Może przede wszystkim zagłuszyć wyrzuty sumienia, pije
wszak z własną, ukochaną żoną, nie szlaja się po barach i melinach jak
jakiś, nie daj boże, alkoholik! Zdobywa też cenny argument w razie
ewentualnych wymówek – niech no tylko zaniepokojona żona spróbuje
wspomnieć cokolwiek o piciu… „Sama też pijesz!” jest najbardziej
prawdopodobną odpowiedzią, a zdezorientowana partnerka w pewnym sensie
traci podstawy do formułowania jakichkolwiek dalszych uwag. Z tych i
innych powodów wielu alkoholików poświęca masę energii, by swą
towarzyszkę możliwie silnie zaangażować w częste, alkoholowe rozrywki.
Zaczyna się to zwykle od najbardziej podstawowych, łagodnych chwytów
(zakupy – piwo czy wódka dla siebie i dobre wino dla żony, żeby nie
kłapała dziobem) a kończy czasem na zwyczajnym zmuszaniu do wspólnego
picia, czy to w drodze szantażu, czy najbardziej dosłownej, fizycznej
przemocy.
Kilka kolejnych przykładów kształtowania komfortu picia:
-
żona sprzątająca zarzygane mieszkanie, załatwiająca pijącemu zwolnienia
lekarskie czy kłamiąca „w jego interesie”. Wiem, czepiam się żon, ale w
umilaniu alkoholikowi pijaństwa zwykle to one grają pierwsze skrzypce i
lista popełnianych przez nie w dobrej wierze, karygodnych błędów jest
baaaaaardzo długa,
- rodzice spłacający długi alkoholika,
- dzieci przynoszące alkohol czy ukrywające fakt, że ojciec znowu jest niedysponowany,
- pracodawca przymykający oko na ciągłe absencje czy przypadki kiepskiej formy pijącego pracownika,
-
sprzedawca w sklepie czy właściciel baru, umożliwiający alkoholikowi
picie "na krechę". W tym przypadku warto wspomnieć, że opisana zależność
jest zupełnie naturalna, maksymalny komfort picia osoby uzależnionej
leży bowiem w najlepiej pojętym interesie sklepikarza czy barmana. Na
alkoholowym problemie klientów właściciele barów i sklepów budują
przyszłość własną i czasem kilku kolejnych pokoleń swojej rodziny,
-
sędzia umarzający sprawę sądową, w której alkoholik bierze udział jako
winien związanego z alkoholem przestępstwa czy wykroczenia,
- szwagier wożący pijącego po lokalach i imprezach, by w pieszej wędrówce z baru do baru przypadkiem za bardzo nie wytrzeźwiał,
itd.
Pewnym
szczególnym, bo dość nieoczywistym przykładem budowania komfortu
pijaństwa są podejmowane przez otoczenie (zwykle przez najbliższą
rodzinę) próby kontrolowania czyjegoś picia. Chodzi mi o śledzenie
alkoholika, sprawdzanie jego trzeźwości, wykrywanie schowanego alkoholu,
poszukiwawczo-ratunkowe misje po barach itd. Rodzina zgłaszająca się do
specjalisty opowiada zwykle o wysiłkach czynionych na rzecz
uniemożliwienia alkoholikowi upijania się (proszę pana, my nawet próbowaliśmy zabierać i chować mu alkohol, i nic nie pomogło…).
Jest to zjawisko bardzo typowe – osoby najbliższe alkoholika,
poszukując informacji na temat problemu, z wielkim zdziwieniem i
niedowierzaniem dowiadują się, że przez lata nieodpowiedzialnie
wspierali jego picie, usiłując przecież piciu temu przeciwdziałać.
Wszelkie próby kontrolowania pijackich poczynań osoby uzależnionej mogą
również zwiększyć komfort jej picia, zawierają bowiem przynajmniej
częściowe przejęcie odpowiedzialności za problem. Odpowiedzialności,
której ciężar powinien dźwigać przede wszystkim sam pijący.
Komfort
picia w swej najbardziej dla alkoholika atrakcyjnej postaci trwa do
momentu, w którym otoczenie zaczyna dostrzegać problem. Wszelkie,
czyjekolwiek uwagi na temat nadmiernego spożywania niesłychanie psują
alkoholową, imprezową atmosferę. To między innymi dlatego pijący po
pewnym czasie dobiera sobie przyjaciół wyłącznie uzależnionych – w
gronie pijących alkoholików nikt nie prawi kazań i nie zawraca głowy
głupotami. W szeregach solidarnie podążających do boju, prawdziwych
pijaków nie ma miejsca na teksty politycznie niepoprawne, w związku z
czym picie odbywa się zazwyczaj w atmosferze błogiego, choć bardzo
powierzchownego przekonania, że wszystko jest w jak najlepszym
porządku.
Dlaczego popsucie komfortu picia jest pierwszym krokiem do zdrowienia?
Ponoszone
przez najbliższe alkoholikowi osoby konsekwencje jego nałogu
niekoniecznie muszą być, i z początku zwykle nie są jakieś szczególnie
dramatyczne. Wystarczy, że podchmielony tatuś opowiada głupkowate,
krępujące dowcipy przy wigilijnym stole. Zażenowana rodzina nie bardzo
wie, co może i powinna w tej sytuacji zrobić. W sumie ojciec nie
dopuszcza się niczego bardzo złego, psuje tylko atmosferę wspólnego
święta, które dla wielu osób jest szczególnie ważnym i bardzo osobistym
przeżyciem. Brak zdecydowanej reakcji w tych pierwszych, ostrzegawczych
momentach skutkuje jak zwykle narastaniem problemu. W chronicznej czy
zejściowej fazie uzależnienia koszty picia bywają naprawdę przerażające,
a rozpad rodziny czy śmierć pijącego to niestety bardzo częste,
ostateczne konsekwencje.
Z
powodów powyższych komfort picia jest jedną z największych przeszkód na
drodze do normalności i zdrowia. Dopóki picie jest przyjemne i nie
pociąga za sobą żadnych szczególnie przykrych następstw, pijak
funkcjonuje we własnym, chorym i złudnym ale pięknym i przyjaznym,
fantastycznym świecie, nierzadko nie zauważając żadnych wyrządzanych
przez siebie szkód. Jeśli alkoholik nie musi oddawać pijackich długów,
sprzątać zarzyganej sypialni, prać brudnych i śmierdzących ubrań,
spędzać czasu w szpitalach i przychodniach zdrowia czy ciągle szukać
nowej pracy, nie ma żadnego powodu, by przestać pić, co oczywiście nie
oznacza, że zmuszony do tego wszystkiego pić przestanie. Niestety, jak
uczy doświadczenie, większość uzależnionych nie powraca do zdrowia nawet
mimo ponoszenia wszelkich, totalnie destruktywnych skutków prowadzonego
trybu życia.
Jeśli
jednak otoczenie bardziej lub mniej świadomie wspiera pijaństwo
alkoholika, nie należy oczekiwać, by zyskiwał on jakąkolwiek motywację
do zdrowienia.
Jak popsuć komfort picia?
Obciążanie
alkoholika pełną odpowiedzialnością za WSZELKIE negatywne konsekwencje
picia jest pierwszym i podstawowym sposobem rozpoczęcia powolnej drogi
do zdrowia. Jeśli nawet nie pomoże to pijącemu, z pewnością pomoże jego
najbliższym. Czasami wyrabianie odpowiednich nawyków i umiejętności
adekwatnego, rozsądnego reagowania trwa długie lata. Zazwyczaj wymaga to
także specjalistycznego, terapeutycznego wsparcia, bo rodzina, jak
wspomniałem powyżej, w najlepszej wierze popełnia kardynalne, a
wynikające po prostu z niewiedzy błędy. Wylewanie czy chowanie alkoholu i
odwrotne od zamierzonych skutki tej praktyki to być może najbardziej
spektakularny przykład tego, jak w realiach choroby alkoholowej oddawać
można pijącemu niedźwiedzie przysługi.
Dlatego, mając na uwadze powyżej opisane zależności, warto pamiętać:
- Spożywanie alkoholu bywa i powinno być przyjemnością. Dopóki picie nie wymyka się spod kontroli oczywistym jest, że wszelkie alkoholowe rozrywki odbywają się zwykle w atmosferze luzu i swobody, co świetnie służy odpoczynkowi i społecznej integracji. Alkohol nie jest jednak przeznaczony dla osób uzależnionych i alkoholikowi szkodzi w każdej, najdrobniejszej nawet dawce.
- Dopóki przymykasz oczy na czyjeś nadmierne picie lub nawet wspierasz je, tak naprawdę komplikujesz i tak już skomplikowany problem. Nadużywanie alkoholu powinno zawsze spotykać się ze zdecydowaną, prewencyjną reakcją osób, dla których czyjeś picie może pociągać negatywne konsekwencje.
- Otwarcie i szczerze mów o sprawach, które cię niepokoją, nie pozwól zamykać sobie ust. Alkoholizm to problem jak każdy inny, a rozmawianie o problemach jest zwykle pierwszym, bardzo ważnym etapem ich rozwiązywania. Choroba alkoholowa jest chorobą kłamstw i niedomówień, a brak szczerej komunikacji jest jednym z podstawowych powodów niepowodzeń w prewencji i terapii. Za zamiatanie sprawy pod dywan czy przemilczanie problemu słono zapłacisz – po prostu część kosztów picia alkoholika poniesiesz za niego.
- Nie bierz na siebie ŻADNYCH konsekwencji czyjegoś picia. Nie sprzątaj, nie spłacaj długów, nie kłam i nie kręć, by kryć kolejne idiotyczne wybryki osoby pijącej. Zdejmując z alkoholika odpowiedzialność wyrządzasz mu wielką krzywdę, nie ponosząc odpowiedzialności nie ma on żadnych powodów, by walczyć z chorobą.
- Daj pijącemu wyraźnie do zrozumienia, że nie akceptujesz i nie tolerujesz jego picia. Nie kupuj mu alkoholu, nie woź go do sklepu czy baru, nie odprowadzaj go pijanego do domu (od tej reguły, jak od niemal każdej, istnieją oczywiście wyjątki i są nimi przede wszystkim sytuacje zagrożenia życia. Raczej nie sposób zostawić pijanego na śniegu i mrozie, ale twoja pomoc w takich przypadkach powinna mieć rozmiar minimalny, niezbędny do zapewnienia podstawowego bezpieczeństwa).
- Jeśli alkoholik po pijanemu zakłóca spokój codziennego, rodzinnego czy sąsiedzkiego współżycia, nie wahaj się sięgać po zdecydowane środki zaradcze. Wezwij policję, jeśli trzeba oddaj sprawę do prokuratury, poproś o interwencję służby społeczne.
- W sytuacji, gdy inne środki działania zawiodły, wnieś do sądu sprawę o skierowanie alkoholika na przymusowe leczenie odwykowe. Znam wiele osób, które po takim leczeniu powróciły do zdrowia i pozostają trzeźwymi od lat.
- Jeśli zależy ci na osobie pijącej, rób wszystko, by przy każdej okazji, lecz nie za cenę własnego zdrowia i samopoczucia psuć jej komfort picia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz