Jestem żoną alkoholika. Jestem współuzależniona
Ciągle
czekają aż on wróci, modlą się, żeby choć jeden dzień był trzeźwy, a w
skrajnych przypadkach kupują alkohol, żeby nie wychodził z domu. Żony
alkoholików latami wierzą, że są w stanie pomóc swoim uzależnionym
partnerom. Psychologowie są zdania, że czasami najlepiej nie pilnować,
nie niańczyć, ale zostawić samemu sobie, bo inaczej nie weźmie
odpowiedzialności za swoje życie.
Maria
alkoholika wyobrażała sobie tak: leży pijany na ławce na przystanku
albo zatacza się na ulicy, zawsze brudny i biedny. Widywała takich na
mieście, ale w jej świecie rządzą inne wartości, przecież jest
prawniczką z dobrej rodziny,
żoną lekarza. W przyszłości zrozumie, że również córką alkoholika i
żoną alkoholika. Ale zanim do tego dojdzie, minie wiele lat i
niepewność, co przyniesie kolejny dzień.
W
naszym domu zawsze było morze alkoholu, bo rodzice, oboje profesorowie,
dostawali go od swoich magistrantów i doktorantów. Cała szafka w kuchni i
barku była zastawiona butelkami. Ojciec popijał codziennie, po
kieliszku wina czy koniaku. Chociaż dzisiaj domyślam się, że tych
kieliszków było pewnie znacznie więcej niż jeden. Nie zataczał się po
ulicy, ale co rano czułam nieprzyjemny zapach przetrawionego alkoholu z
jego ust - mówi Maria.
ŻEBY TYLKO NIKT NIE WIEDZIAŁ.
W
domu Marii też było dużo alkoholu, bo lekarze dostają go w dowód
wdzięczności od pacjentów. Całe jej życie kręciło się wokół tego, żeby
nikt się nie dowiedział, że mąż pije. Po pierwsze: to wstyd,poniżenie i
hańba, są przecież ludźmi na poziomie,wykształconymi,inteligentnymi a
alkoholizm kojarzył jej się z biedą i patologią. Po drugie: mąż jest
ortopedą, a w jego zawodzie nie ma miejsca na nietrzeźwość i błędy.Wieczorem Maria pilnowała, żeby nie wypił za dużo, bo rano nie będzie dał rady wstać na dyżur. Wydzielała alkohol. Czasami odstawiał, często jednak awanturował się. W końcu stwierdzała - dość, zabierała i chowała pod klucz. Nie zawsze dało się zabrać. Wtedy krzyczał, że jest wolnym człowiekiem i może robić co chce, a ona zachowuje się, jak strażnik więzienny. Pił i zwalał się na łóżko. Maria rozbierała go, żeby nie spał w ubraniu. Prasowała do późnej nocy ubranie dla męża aby wyglądał czysto i elegancko i aby nie wzbudzał podejrzeń. Przecież wszystko musi być w tajemnicy przed ludźmi,znajomymi,koleżankami,rodziną. Co by pomyśleli? Zanim wstał były już zakupy i śniadanie - sok pomidorowy i jajecznica.
Długo myślałam, że pomagam mu, ratuję rodzinę. Tylko, że nie miałam czasu ani dla siebie ani dla dzieci, bo ciągle zajmowałam i opiekowałam się dorosłym facetem.
Nie miałam często ani sił, ani ochoty aby zadbać o siebie...o swój wizerunek, wygląd,włosy. Moi dawni znajomi odeszli w kąt.W sumie nie miałam nawet dobrej koleżanki.Może nie chciałam...O czym bym rozmawiała? O pijącym mężu. Moje zainteresowania przestały istnieć. O sobie i moich potrzebach zapomniałam. Całe moje życie skupiało się na mężu, aby to on był przynajmniej dobrym wizerunkiem naszej rodziny.
Udawałam jak jest pięknie i ładnie, a w środku byłam wypalona, pusta, zmęczona, przytłoczona,rozgoryczona i smutna. Tak bardzo smutna i samotna...
Udawany uśmiech wręcz grymas na twarzy był zarezerwowany czasem tylko dla dzieci.
Nie pamiętam nawet kiedy ostatnio zrobiłam coś przyjemnego dla siebie, nie pamiętam chwili kiedy coś sprawiło mi radość.
Nie umiałam się już cieszyć...Byłam wypalona - wspomina Maria.
Magda łapała się na tym, że biegła po pół litra wódki dla męża, żeby tylko nie poszedł do meliny, bo wtedy odchodziła od zmysłów, nie wiedziała, co się z nim dzieje. Obiecał jej, że jak mu przyniesie alkohol, to wypije w swoim pokoju i pójdzie spać. Z dwojga złego wolała już żeby był pijany, ale przynajmniej bezpieczny. Wstydziła się przed ekspedientką, że tak często kupuje wódkę, bała się, że jeszcze pomyśli, że to Magda pije i nie zajmuje się dziećmi. A w niewielkiej miejscowości wszyscy się znają.
- Przed telewizorem upijał się, często pijany zasypiał w fotelu. Ale najważniejsze było w tym momencie, że jest w domu. Zdarzało się, że nie pił kilka dni, a moja nadzieja, że tak już będzie zawsze rosła natychmiast - mówi Magda.
Kiedy nie wracał do domu na noc, Magda szukała go po ulicach, wyciągała z domów kolegów od kieliszka. Czasami wracał nad ranem, strzęp człowieka: brudny, śmierdzący, opuchnięty. Prała rzeczy, chociaż brzydziła się ich dotknąć. Nieraz zarzygał pościel. Płakała, sprzątała i myślała, że najważniejsze, że nic gorszego się nie stało, bo przecież gdyby leżał na plecach, to mógłby się udusić.
Maria całymi latami z pokorą godną
świętej pilnowała męża, żeby wieczorem nie wypił za dużo i reanimowała
go rano. Świętą mogłaby też zostać Magda, bo to jej zdarza się biegać po
alkohol dla swojego męża, żeby tylko nie poszedł w cug, bo może nie
wrócić kilka dni. A ona woli mieć go na oku. Obie wiele lat nikomu nie
poskarżyły się nawet, głównie ze wstydu. Bo jak przekonuje Magda,
rodzinne brudy pierze się w domu, a nie rozwleka po świecie.
- Mąż
jest szanowanym lekarzem, do którego pacjenci dobijają się. Tylko, nie
zdają sobie sprawy, że lata świetności dawno ma za sobą. Komu miałam
powiedzieć, że w domu jest już tylko nędznym pijakiem. Przed światem
chciałam zachować pozory, że żyję ze świetnym człowiekiem i sama w to
wierzyć, że mam wspaniałe małżeństwo. Ale czułam się potwornie samotna -
mówi Maria.
Maria namawiała męża na
leczenie. Ale zapewniał, że od kieliszka wina wieczorem, jeszcze nikt
nie umarł - wie to, bo sam jest lekarzem. I cały czas przekonywał, że
jak tylko by chciał, może przestać pić, ale teraz nie chce. Maria
zaczęła szukać pomocy, rozmawiała z psychoterapeutą w poradni leczenia
uzależnień.
Przede wszystkim nie należy chronić przed konsekwencjami
picia, nawet jeśli wydaje się, że stanie mu się "coś złego". Niech
obudzi się w swoich wymiocinach, niech dostanie naganę w pracy. Czasami
alkoholik musi sięgnąć dna, żeby się od niego odbić. Tyle, że to dno
jest na różnych poziomach. Niektórzy zgłaszają się na terapię, bo są
przerażeni, kiedy pierwszy raz uderzą żonę. Dla innych ta granica będzie
dużo niżej. Oczywiście, jeśli jest zagrożone życie, to trzeba wezwać
pogotowie. I przede wszystkim szukać pomocy terapeutycznej dla siebie.
TAK, dla siebie samej.Chroniąc alkoholika przed konsekwencjami nałogu, stwarzamy mu komfortowe warunki do picia. Bo po co ma iść na leczenie, skoro rano budzi się w czystym łóżku, ma podane śniadanie,kawę i uprasowaną koszulę. Nie jest w stanie zobaczyć skutków swojego postępowania. Gdyby obudził się w ciuchach, leżąc zziębnięty na podłodze w przedpokoju, gdzie padł poprzedniego wieczora i został sam, bo żona i dzieci wyprowadzili się, miałby okazje zobaczyć, czym kończy się jego picie.
Najczęściej popełniane błędy w dobrej wierze to: wymuszanie obietnic poprawy, chowanie i wylewanie alkoholu, który i tak przecież sobie alkoholik kupi. Często też partnerzy pijanego kładą do łóżka; kryją przed rodziną, mówią, że przez chorobę nie odwiedził bliskich; dbają, żeby w pracy nikt się nie dowiedział, że ma problemy z nałogiem na zasadzie - ona wyprasuje koszulę i ogoli go, żeby tylko stawił się w firmie. Alkoholizm staje się rodzinną tajemnicą: nikogo nie zapraszają do siebie, nigdzie nie chodzą, boją się prosić o pomoc, bo jeszcze się wyda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz